Książka „Prawdziwe życie” - Esej-recenzja
Podtytuł (polski): czyli jak przywrócić znaczenie temu, co najważniejsze
Poniższy tekst raczej nie jest recenzją, lecz pewną osobistą refleksją.
Dla porządku jednak najpierw „formalizmy” - dane bibliograficzne książki:
Ferenc Máté „Prawdziwe życie”
Wydawca Prószyński i S-ka
Kategoria: Biografie, wspomnienia
Tytuł oryginału: A real life. Restoring what matters: family, good friends, and a true community.
Data wydania polskiego : 05.06.2012, oryginału - 2011
Liczba stron: 256
Spis treści Od Autora Rozdział 1. Dążenie do szczęścia Rozdział 2. Czas był po naszej stronie Rozdział 3. Niedziela była dla nas Rozdział 4. Kochaj sąsiada swego jak siebie samego Rozdział 5. Nie ma jak w sąsiedztwie Rozdział 6. Ile to naprawdę kosztuje Rozdział 7. Stała praca: Raz jest, raz jej nie ma Rozdział 8. Nie ma mnie, jestem na rybach Rozdział 9. Dzięki Bogu, już poniedziałek! Rozdział 10. Dbaj o swój ogródek warzywny Rozdział 11. Finansowa otyłość Rozdział 12. Ciężar hipoteki Rozdział 13. Jak przytulić elektronicznego przyjaciela? Rozdział 14. Spłycenie naszych umysłów Rozdział 15. Nasze wewnętrzne głębie Rozdział 16. Porozmawiaj ze mną Rozdział 17. Nieznajomi wieczorową porą (i za dnia) Rozdział 18. Pobawmy się Rozdział 19. Uczcie dobrze dzieci swoje Rozdział 20. All You Need Is Love Dodatek 1 [List od czytelniczki] Dodatek 2 [Rozsądny ogród] Podziękowania
Parę słów o autorze.
Ferenc Máté - żeglarz, pisarz i producent wina. Z pochodzenia Węgier, mieszkał w Kanadzie, Kalifornii, Nowym Jorku, Paryżu i Rzymie. Następnie osiadł we własnoręcznie odnowionym trzynastowiecznym klasztorze w Toskanii, gdzie wspólnie z rodziną prowadzi winnicę Máté, produkującą cenione na całym świecie gatunki win. Autor światowych bestsellerów: "Winnica w Toskanii", "Wzgórza Toskanii" i "Mądrość Toskanii”. Napisał także cykl powieści historyczno-przygodowych "Ghost Sea", "Sea of Lost Dreams".
Strona internetowa autora: www.ferencmate.com
I jeszcze fragmenty z opisów na okładkach i notach wydawcy:
W swoim apelu o autentyczne, namiętne, pełne pasji życie Ferenc Máté wzywa nas do ponownego przemyślenia znaczenia takich pojęć jak "sukces", "poczucie bezpieczeństwa" czy "postęp technologiczny" i każe zastanowić się nad tym, jak pracujemy, jemy, bawimy się i kochamy.
Nie trzeba wiele, by odmienić własne życie, zapanować nad nim i znaleźć spełnienie. Zabawne anegdoty sprawiają, że znów poczujecie zapomnianą radość i dumę z własnej niezależności, ducha sąsiedzkiej pomocy, pracy własnych rąk, kontaktów z przyrodą i innymi ludźmi.
Niniejsza książka natchnie nadzieją wszystkich rozczarowanych i odartych ze złudzeń i przekona najbardziej wytrwałych amatorów zakupów, żeby odpoczęli od centrów handlowych i zakosztowali prawdziwego życia.
Podręcznik przetrwania w tych dziwnych czasach. „CW Magazine”
Potężny, oskarżycielski, inspirujący i tchnący nadzieją apel o życie w spełnieniu. Obyśmy tylko go posłuchali, dla dobra naszych dzieci. „Country Journal”
Ta książka wyda się normalnemu Amerykaninowi szalona. Co pokazuje, w jakim wariackim świecie sami żyjemy. Przeczytajcie ją – może odmieni wasze życie. Charles Bowden
Cudowna! Ta wartko napisana książka jest właśnie tym, czego nam trzeba, byśmy sami zwolnili obroty i się nad sobą zastanowili. Pete Seeger
Po tych informacjach już masz sporo informacji o czym jest ta książka.
Jest też w sieci parę recenzji. Ja zacznę inaczej…
Motto główne z dedykacją: Dla tych, którzy wierzą, że lepsze życie jest w zasięgu ręki.
Ta książka uderza w moje ‘czułe struny’ i stała się czymś, co grzeje moje serce. Może dlatego, że w głębi jestem idealistą?
Przez całe dzieje ludzie rozmyślają, jak życie uczynić lepszym.
Podejmują różne próby. Ulegają różnym mirażom i ideom o doskonałym świecie.
Minęło właśnie 500 lat od „Utopii” Morusa. Potem (i przedtem) było jeszcze wiele podobnych prób myślicieli, pisarzy, polityków jak np. Bacona, Campanelli czy A. France. Rousseau i inni tęsknili za powrotem do natury (czyż – jak przypomina Máté – przez większość naszego bytowania jako gatunku nie żyliśmy w prawdziwym ogrodzie?), ale ludzkość wybrała raczej postęp cywilizacyjny, którym obecnie się zachłysnęła. Komunizm dodał do tego plan stworzenia nowego społeczeństwa – krwawo okupiony ofiarami, które budowały zręby „materialnej bazy komunizmu” – z mizernym skutkiem. Jeszcze bardziej okrutnie nowe społeczeństwo chciał stworzyć Pol Pot w Kambodży i paru innych tyranów. Postęp technologiczny rzeczywiście stwarza podstawy by wyzwolić człowieka z kieratu ciężkiej pracy, ale nie tylko o to chodzi. Chodzi o sprawiedliwość i harmonię z przyrodą. O ludzki wymiar rzeczy.
Nazwij to utopią, ale zawsze będziemy do tego dążyli. Wymaga to jednak rewolucji nie tyle społecznej, co w naszej mentalności; przez szok jakiego doznajemy obecnie w zakresie niewydolności ekonomii, upadku kultury i wartości, może zrozumiemy, że sami musimy się zmienić, wreszcie zmądrzeć.
W tym sensie można by uznać książkę za zlepek mało odkrywczych poglądów, banały o byciu szczęśliwym, pięknym i bogatym. Ale nie – Ferenc nie hołubi bogactwa, pokazuje piękno tam, gdzie współcześni coraz mniej go dotykają. Zatem, główne przesłanie książki brzmi zmień swoje życie.
Máté rysuje możliwości nie tyle teoretycznie, co na bazie własnych doświadczeń i dokonań. Spełnił w wymiarze osobistym i swojej rodziny tę wymarzoną utopię. Ale, uwiera go – jako humanistę, że to tak odosobniony przypadek i próbuje dawać praktyczne recepty dla swych naśladowców. Jak napisał jeden z recenzentów: Konsumpcjonizm to dla autora "Prawdziwego życia" przyczyna wszelkiego zła. Tworzy on nie tylko ekonomiczną konkurencję, przez którą ludzie tracą większość swego życia na zarabianie pieniędzy, ale także powoduje nadprodukcję i przesyt towarami, co w konsekwencji wpływa również na degradację środowiska naturalnego i przyczynia się do powstania kryzysów ekologicznych. Na domiar złego uczestnictwo w wyścigu szczurów wywołuje pogłębiającą się alienację człowieka. Ponieważ Máté sporą część życia mieszkał w północnej Ameryce, to zna dobrze tamtejsze realia.
Do czego doprowadziła nas pogoń za amerykańskim snem? Do finansowej niepewności i wyobcowania. Ferenc Máté wzywa nas do ponownego przemyślenia znaczenia takich pojęć, jak „sukces”, „poczucie bezpieczeństwa” i „postęp technologiczny”.
To nie jest powieść. To raczej rozprawka – miejscami filozoficzna, a nawet – dzięki licznym odwołaniom do badań, innych prac i statystyk - dziełko po trosze naukowe. Jednak czyta się łatwo, tym bardziej, że autor przytacza autentyczne historie z życia swego lub innych ludzi. Zdumiewa go jak wiele się zmieniło w stosunku do tego, jak żyli ludzie pokolenie lub dwa wstecz. Wcale nie zawsze na lepsze. Gdy czytałem „Prawdziwe życie” od razu przypomniała mi się kultowa książka „Małe jest piękne” (E.F. Schumacher ) z podtytułem: Ekonomia z założeniem, że człowiek się liczy.
To samo przesłanie ze wstępu co u Ferenca: „Wydaje się, że zapomnieliśmy, o co w życiu naprawdę chodzi. W zalewie haseł politycznych, kampanii reklamowych, linków, efektów specjalnych, esemesów i wpisów na Twitterze rzadko mamy czas na to, by poważnie zająć się swymi najbardziej żywotnymi, głęboko zakorzenionym potrzebami …”. Tak jak tam zła mitologia wzrostu jako jedynego kryterium rozwoju, a nawet sensu gospodarki, dominacja molochów, nieskuteczność pomocy krajom (nie)rozwijającym się to problemy, które narodziły się kilkadziesiąt lat temu i które żyją nadal, nierozwiązane.
To, wg mnie, mądra książka, miejscami błyskotliwa w formułowaniu trafnych spostrzeżeń i wniosków. Żal i zdziwienie, że ta książka jest mało doceniona i ceniona, dostałem ją na wyprzedaży za połowę ceny. Niedoceniona może dlatego, że była pisana jeszcze w okresie, gdy poruszane sprawy tak jeszcze nie nabrzmiały jak dziś?
Zakres tematów społecznych i gospodarczych jaki Ferenc podejmuje jest szeroki – nie mam ani szansy ani zamiaru w tej recenzji omówić wszystkich. Przytoczę za to tylko parę takich przykładowych obserwacji i refleksji.
Najpierw ze sfery ekonomii i finansów, gdzie Ferenc mówi (czasem wyprzedzając obecne wydarzenia) to, o czym nieraz wspominam na stronie Tajemnice złota.
„Kiedy skończyły się nam możliwości inwestycji w rzeczy konkretne, magicy finansowi wymyślili inwestycje abstrakcyjne, np. strukturyzowane fundusze inwestycyjne, swapy i instrumenty sekuratyzacji oparte na długu, których nikt do końca nie rozumiał i przy których bajka o żelaznym wilku wydawała się szczerą prawdą. Jednak podstawowy problem z tymi finansowymi nowinkami polegał nie na tym, że inwestorzy byli ciemni jak tabaka w rogu, ale że popędzani przez pozbawionych skrupułów sprzedawców i komputerowe systemy kupna i sprzedaży, które przytłaczały i wykluczały powolne ludzkie reakcje, inwestorzy, włącznie z kadrą kierowniczą, przestali samodzielnie myśleć”.
„Koszty znacznego postępu w kategoriach gospodarczych były dwojakie. Po pierwsze, straciliśmy poczucie bezpieczeństwa i samodzielność, bo przeprowadziliśmy się do dużych miast, by pracować dla innych, zagrożeni zwolnieniem, na łasce i niełasce rynku czy widzimisię szefa, ale też co gorsza, stopniowo oddalaliśmy się od rzeczywistości i zaczęliśmy żyć w świecie długów i mrzonek. Wydawało się, że nikt nie interesował się tym, kiedy i jak nasze rachunki zostaną spłacone, tak samo jak Bernie Maddoff nie przejmował się dniem sądu. Aż ten nadszedł”.
„Wydaje się, jakbyśmy stali się społeczeństwem, które boi się spojrzeć prawdzie w oczy”.
Jakże to prawdziwe – w wielu sferach naszego życia. Osobiście mam wrażenie, że dyskusje polityków często bija pianę wokół spraw nieistotnych, odbiegają od przyczyn zjawisk, postulują łaty na łatach, zamiast zmierzenie się rzeczywistym rozwiązaniem.
„Czy nasze życie stało się tak bezsensowne i puste, że każdą jego chwilę musimy zapychać zabawkami? … Dobra wiadomość jest taka, że odwrócenie tego trendu to pestka. Musimy po prostu zastąpić przedmioty ludźmi”.
„… największą zbrodnią mitu stałej pracy nie jest to, że prowadzi do nieporozumień – na przykład tego, że jest stała tylko dopóty, dopóki człowieka nie wyleją – ale że przez ciągłe jej poszukiwanie tracimy z oczu możliwość prowadzenia niezależnego, urozmaiconego i naprawdę bezpiecznego życia”.
„… w naszej kulturze bycie po prostu człowiekiem jest strata czasu, ale bycie ‘zabezpieczeniem ryzyka kredytowego’ naprawdę wiele znaczy”.
Bezduszność obecnego modelu ekonomicznego polega miedzy innymi na tym, że właściciel (dużego) biznes często jest nieobecny, nieuczestniczący, daleki – rozmyty w relacjach kapitałowych.
Bliskie są mi sprawy zdrowia, więc pociągnę nieco ten temat.
Ferenc stawia na samowystarczalność poprzez własne, ekologiczne uprawy. W dodatku nr 2 podaje konkretne zalecenia jak się zająć tą działalnością. Taki model rozproszonego rolnictwa wspiera miejscowe farmy, płodów rolnych nie transportuje się na duże odległości, co redukuje koszty, zanieczyszczenia powietrza oraz pozwala nie stosować konserwantów.
Dodam od siebie, że specjalizacja może być korzystna, pod warunkiem że nie kosztem jakości i niszczenia środowiska, co wynika na ogół z priorytetu zysku.
Autor jest amatorem i piewcą dobrego jedzenia. Sam je produkuje, sam przyrządza potrawy. Chodzi o jakość – zarówno zdrowotną jak i smakową – w odróżnieniu od jakości wyglądu oraz objadania się żywnością śmieciową, co jest jednym z objawów kojarzonych z depresją, samotnością, lękiem, frustracją, stresem, problemami w stosunkach międzyludzkich i niską samooceną – sprawami który autor poświęca sporo miejsca. Podkreśla pewne paradoksy, np. to że dziesięć razy więcej wydaje się na produkty przeznaczone na nieproduktywne trawniki (nie mówiąc o czasie na ich pielęgnację), niż na domowe warzywniki.
Tu przypomnę, że nie tylko nowa piramida żywieniowa ale i długie doświadczenia ludzi wskazują, że ważną podstawą zdrowia jest spożywanie jarzyn i owoców. Boleje nad tym, że (cytat z A.F. Neumana) „Żyjemy w świecie, gdzie lemoniadę robi się z użyciem aromatów syntetycznych, za to politurę do drewna produkuje się z prawdziwych cytryn”.
I zawołanie autora, pod którym się podpisuję „Słońce i świeże powietrze. Nie jesteś grzybem”.
Máté jest krytykiem współczesnej cywilizacji w wielu jej aspektach. Boleje zwłaszcza nad upadkiem relacji, w tym tych najważniejszych – w rodzinie. Widzi podstawową rolę edukacji – zarówno domowej jak i szkolnej. Przykładowo: „… ważne jest, aby szkoła była miejscem, gdzie uczniowie poodkrywać, kim są i co mogą zrobić”.
„Badania Kaiser Family Foundation [2010 r. – w czasie gdy Internet jeszcze nie wyparł w tej mierze jak dziś telewizji] wykazały, że dzieci w wielu od ośmiu do osiemnastu lat poświęcają na oglądanie telewizji 1600 minut tygodniowo, podczas gdy ilość jaka dziecko spędza na znaczącej rozmowie z rodzicami, wynosi trzy i pół minuty tygodniowo” (!)
„Przyjmujemy, że jesteśmy bezsilni, więc tacy się stajemy. Tracimy przyrodzoną zdolność bawienia innych i samych siebie … i zwracamy się bezradnie do telewizora. Kiedy już uda się przekonać dostatecznie wielu ludzi, że są zbyt nudni , by udzielać się towarzysko, rodzi się ogromny przemysł rozrywkowy, … a gdy nie potrafimy wyjaśniać nieporozumienia twarzą w twarz, powstaje ogromny przemysł prawniczy,, a gdy nie umiemy wydawać i oszczędzać, rodzi się finansowy Behemot, który przejmuje władzę nad światem”.
„…Gry wirtualne wypierają z naszego życia gry prawdziwe, tak też – na odwrót – prawdziwa zabawa tak wypełnia nam czas, że nie pozostawi miejsca na kiepskie namiastki i wyruguje potrzebę gier komputerowych, esemesowania i ciągłego siedzenia ‘na fejsie’ ”.
„Nikt na świecie nie umie żyć na całego tak jak dzieci, które wymyślają miliony niemądrych, niewygodnych, śmiechu wartych i magicznych sposobów, by być człowiekiem”.
„Nasz współczesny tryb myślenia jest coraz bardziej ograniczony do: tak albo nie, z nami albo przeciw nam, czarne albo białe. Globalny kryzys, do którego takie pospieszne, płytkie myślenie może doprowadzić, jest oczywisty”.
Jest też dużo ciekawostek. Parę przykładów.
Np. o tempie rewolucji przemysłowej: W roku 1830 na świecie było kilkadziesiąt kilometrów torów kolejowych, lecz do roku 1850 ich długość doszła do 37 000 km.
Stutysięczna w XVII w wieku populacja Londynu rozrosła się do siedmiu milionów już do końca XIX wieku.
Ale … nie będę zabierał ci przyjemności odkrywania tych zaskakujących przyczynków do tez autora.
Na koniec. Cały czas przewija się tęsknota za autentykiem, za naturalnym pięknem. Nawet taka:
„Jest takie stare powiedzenie, że piękno powstaje w oku tego, kto ogląda. Guzik prawda. Uwierzcie facetowi, który głęboko kocha kobiety: prawdziwe piękno jest w oku oglądanej. Jeśli odłożyć na bok pewne naturalne przekleństwa, większość kobiet może być tak piękna, że klękajcie narody, ale musi to być autentyczne głębokie piękno: apetyt na życie, humor, szczerość, ciekawość, troska, wszystko to , co widać w oczach. Dobra, rozszerzmy tę zasadę tak aby objęła serdeczny uśmiech, który tak samo jak oczy ukazuje to, co w środku. Nie wiem, ile już razy widziałem świetnie zbudowana kobietę, którą społeczeństwo uznałoby za przepiękną, ale odpychała mnie pustka w jej oczach albo nieszczerość uśmiechu”.
Zapraszam do takich lektur.
Leszek Korolkiewicz
(pierwotnie opublikowane na https://www.facebook.com/futurebooks/ )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz, odpowiadam okresowo. Mój komunikator: http://bit.ly/ToJestWOW